content="summary_large_image">

Budowlańcy groźniejsi niż powódź

Wydarzenia, którymi żyje w ostatnich dniach znaczna część Polski to powódź i ogromne zniszczenia przez nią wywołane. Oglądanie zdjęć z terenów dotkniętych powodzią nie należy do przyjemnych i nikomu nie życzę, aby znalazł się w takiej sytuacji. 

Jednak z punktu wiedzenia osoby pracującej w firmie telekomunikacyjnej, w naturalny sposób moje myśli kierują się też w kierunku świadczonych przez Netię usług. I tu - muszę przyznać, że z dużą satysfakcją i lekkim zdziwieniem - dochodzę do wniosku, że woda nie jest (póki co) dla Netii i jej sieci aż tak niebezpieczna jakby się można spodziewać. Dotychczas odnotowaliśmy tylko jedną, krótkotrwałą awarię masową, spowodowaną brakiem zasilania w obiekcie firmy, od której dzierżawimy światłowód w okolicach Wałbrzycha i Legnicy, jednak i tu udało się w ciągu kilku godzin uruchomić agregat prądotwórczy i sytuacja wróciła do normy.

W Krakowie natomiast, gdzie mamy rozbudowaną sieć szkieletową i dostępową - mimo że woda odcięła konwencjonalne drogi dostępu do naszego budynku i w dużej mierze również zasilanie sieciowe - sytuacja była i jest pod kontrolą. Jeśli jest taka potrzeba, urządzenia działają na zasilaniu akumulatorowym lub dzięki agregatom prądotwórczym i z punktu wiedzenia klientów, wszystko działa bez zakłóceń.

Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że - szczególnie odkąd zima odpuściła - zdecydowanie większe spustoszenie w naszej sieci (lub sieci operatorów, od których czasem dzierżawimy światłowody), uczynili nie do końca odpowiedzialni operatorzy wszelkiej maści sprzętu budowlanego. Spowodowane przez nich przerwania światłowodów i w konsekwencji zaburzenia w świadczeniu usług - zupełnie nieprzewidywalne i wymagające co najmniej kilku godzin pracy w celu ich przywrócenia - są zdecydowanie groźniejsze niż potężny żywioł - woda.

W czasie powodzi konwencjonalna (przewodowa) telefonia i transmisja danych okazała się też mniej zawodna niż komórkowa. Komórkowe stacje bazowe są bowiem najczęściej instalowane na budynkach mieszkalnych, w których ze względu na powódź wyłączono zasilanie, zaś akumulatorowe zasilanie awaryjne wystarczyło na zaledwie kilka godzin pracy urządzeń.

bgimage